Premiera spektaklu odbyła się w czwartek, 4 lutego, na scenie teatru Odeon. Paryska inscenizacja jest oparta dość luźno na sztuce "Tramwaj zwanym pożądaniem" amerykańskiego dramaturga Tennessee Williamsa. Główną rolę - Blanche DuBois, rozchwianej emocjonalnie, starzejącej się kobiety, gra francuska gwiazda Isabelle Huppert, a w postać jej nieobliczalnego szwagra, Stanleya Kowalskiego, wcielił się właśnie Chyra.
"Tramwaj" opowiada historię neurotycznej Blanche, która przybywa do domu swej siostry Stelli i jej męża Kowalskiego - gwałtownego i brutalnego robotnika, w oryginale sztuki, Amerykanina polskiego pochodzenia.
Tuż przed premierą Chyra opowiedział PAP o przygotowaniach do przedstawienia. Zdaniem aktora "Tramwaj" opowiada "historię o ludziach, którzy nie mogą znaleźć sobie miejsca w życiu". Dotyczy to zarówno dwóch głównych bohaterek kobiecych - Blanche i Stelli, które opuściły dom rodzinny, jak i Stanleya Kowalskiego, który w wersji Warlikowskiego jest pracującym fizycznie polskim emigrantem.
Jak dodał Chyra, postać ta może kojarzyć się we Francji z przysłowiowym już "polskim hydraulikiem", choć paryska inscenizacja nie umiejscawia wyraźnie akcji w żadnym kraju.
"W Stanleyu odnajduję los emigranta, który pozbywa się części swojej osobowości po to, żeby wejść sprawnie w główny nurt życia" - zauważył polski aktor.
Jednak ta próba "wtopienia się" w obce społeczeństwo nie udaje się.
"Blanche rozwścieczyła Kowalskiego, bo wytrąciła go z jego pozycji. Zniszczyła fałszywy, choć wygodny układ, w jakim on i cała ta społeczność żyła" - podkreślił Chyra.
Zaznaczył, że w swojej roli starał się oddalić się od pamiętnej kreacji Marlona Brando, odtwórcy postaci Kowalskiego w filmie Elii Kazana w 1951 roku.
"Jeżeli coś z Brando zostało, to przez przypadek albo przez samą istotę tekstu Williamsa" - powiedział.
Mimo to, jego zdaniem, wielu widzów z pewnością będzie go w jakiś sposób porównywało do słynnego poprzednika.
Aktor przyznał, że przygotowania do grania roli Stanleya po francusku zajęły mu ponad rok.
"To było coś szalonego. Zaczynałem od zera, bo przed próbami nie znałem wcale francuskiego. Tylko dlatego się zdecydowałem na tę rolę, że Kowalski może mieć akcent, bo jest emigrantem. Niedoskonałość językowa nie jest tu wielkim problemem" - wyjaśnił.
Dodał, że z powodu "Tramwaju" przeszedł specjalny kurs francuskiego, a potem dostał także osobistego "coacha", który szlifował przed premierą jego umiejętności językowe.
Pytany o wspólną pracę ze znaną francuską aktorką Isabelle Huppert, kreującą w spektaklu postać Blanche, polski aktor odparł, że "bardzo się cieszy z tego spotkania".
"Zawsze uważałem Isabelle za jedną z najlepszych aktorek europejskich czy nawet światowych" - powiedział, dodając przy tym, że Huppert nie ma w sobie "nic z gwiazdorstwa". "Ona ma w sobie niebywałą przestrzeń, jest w pracy bardzo otwarta, choć niekoniecznie bardzo wylewna" - zauważył Chyra.
Tymczasem sam spektakl podzielił recenzentów.
Niektórzy z nich - rozczarowani - mówią o "wykolejonym Tramwaju", inni, przeciwnie - o spektaklu, będącym "poruszającą podróżą do kresu piekła".
Teatralni krytycy głównych francuskich dzienników różnią się wyraźnie w ocenie nowego przedstawienia polskiego reżysera. Jednogłośnie komplementują grę aktorów - przede wszystkim Huppert, która kreuje rolę zdesperowanej Blanche zmierzającej w stronę szaleństwa. Według krytyków, w tej sztuce francuska aktorka "wspięła się na szczyty swoich umiejętności". Gazety zgodnie chwalą także kreację Chyry, który - jak pisze "Liberation" - "może pozwolić sobie na włożenie podkoszulka Marlona Brando [słynnego odtwórcy roli Stanleya Kowalskiego w ekranizacji z 1951 roku - red.], gdyż odkrywa na nowo tę rolę, nie posuwając się do przesady".
 »Źródło: